Obudziłam się ubrałam zeszłam na dół zjadłam śniadanie i do szkoły. już miałam wyjść kiedy tata
-kochanie jedziemy do Buenos Aries -
- JEJ! ale teraz..-
-tak-
-muszę się spakować
-spakowałem cię a teraz chodź
-a pamiętnik?
-jaki pamiętnik?
zapomniałam tata nie wie że go kupiłam
-halo ?co?
-nie nić. pójdę tylko na górę
-ok
poszłam po pamiętnik. gdy zeszłam tata już był w aucie
-wsiadaj
-ok
wyruszyliśmy. gdy dojechaliśmy rozpakowałam się i pobiegłam do studia. w studiu przywitałam się. Wszyscy się ucieszyli na mój widok. ale to był ostatni dzień szkoły jutro wakacje. ale ten czas leci .
następnego dnia
Gdy wstałam poczułam że czegoś mi brakuje.Zawsze w pierwszy dzień wakacji przy drzwiach stała jakaś paczka od Leona. dziś jej nie było.
-Dziwne. aha przyśle pocztą jak dwa lata temu .
zeszłam więc na dół bo przyszedł listonosz
-dzień dobry to gazeta i poczta
- a jakaś paczka?
-nic
-aha dziękuję
Leon zawsze mi coś dawał .Coś się musiało stać .poszłam na górę i dzwoniłam do niego 5 razy. nie odbiera.
-o jeju coś się naprawdę musiało stać!po co wyjeżdżałam teraz bym wiedziała co się dzieje
-tato!
-tak?
-mogę pojechać na cały weekend do Fran?
-tak!
-to się pakuję!
-ok
spakowałam się i wyszłam tylko że nie poszłam do Fran tylko na lotnisko
-1 bilet do Madrytu
-20 złoty
-proszę
i dałam pani 20 złoty. wziełam bilet i poszłam do samolotu. samolot ruszył. Źle mi było z tym że okłamałam
tatę . gdy dojechaliśmy jeszcze raz zadzwoniłam do Leona. nie odbiera . na ulicy spotkałam Lare. koleżankę Leona
-Lara wiesz gdzie Leon?
-tak właśnie biegnę do szpitala
-co się stało?!
-miał wypadek na torze wyścigowym i nie wiadomo czy przeżyje.to najtrudniejszy tor w Madrycie
- i ty mu pozwoliłaś?
-nie chciałam go powstrzymać ale bardzo chciał startować
- dobra chodźmy razem
-ok
pobiegliśmy do szpitala. spytałam się pielęgniarki
- przepraszam gdzie leży Leon Verdes
-nie ma wizyt jest w bardzo poważnym stanie i nie wiemy czy przeżyje.przepraszam idę na salę 9
-dobrze dziękuję
teraz wiem że będę o niego walczyć dniami i nocami ! byle by wyzdrowiał i znów go ujrzę...